W poniedziałek jak zwykle spotkałam się z Ola na przystanku, jechałyśmy razem do szkoły.
***
Kiedy zabrzmiał dzwonek, usiadłam w swojej ławce. Siedziałam sama, bo nasza wychowawczyni jest złośliwa i porozsadzała chłopaków z dziewczynami, ale dziewczyn w klasie jest więcej i dla mnie "nie wystarczyło" chłopców. To chyba dobrze. Ola siedziała z Marcelem, kujonem, który zawsze wszystko musiał mieć zapięte na ostatni guzik. Nikt z chłopaków go nie lubił, jednak dziewczyny uważają, że jest słodki. Jest zakochany w Oli. Kiedyś za nią odrobił zadanie z matematyki. Co za hojność! Rysowałam sobie długopisem różne małe rysuneczki. Do klasy weszła nauczycielka- Pani Hoples. Chrząknęła, cała klasa jak na alarm wpatrywała się w nią. Ja to zignorowałam, rysowałam dalej. Nauczycielka, chrząknęła głośniej, widząc, że ją ignoruję. Puściłam długopis z ręki, przewróciłam oczami i znudzona jej obecnością opierałam się ręką o ławkę. m
-To wasz nowy kolega- Louis. -Będzie chodził z wami do klasy.
Przyglądałam się chłopakowi.
-Przecież, to chłopak, który był na mojej imprezie!- Zorientowałam się w myślach.-Odwróciłam się w stronę Oli. Ona tylko uśmiecha się pod nosem.
-Hm... Louis jest tylko jedne wolne miejsce. Koło Roksany. -Podniosłam głowę.
-Koło mnie?!- Myślałam
Louis puścił mi oczko i usiadł obok mnie. Odsunęłam się z krzesłem na koniec ławki, żeby być jak najdalej od niego. Spuściłam głowę. Byłam zła. Spojrzałam na Ole. Ona cały czas się uśmiechała.
-Jestem Louis.- Usłyszałam szeptanie obok mnie. Przekręciłam głowę w prawo. Louis siedział lekko podkulony, robił swoje zadanie. Wyglądał na zawstydzonego.
-Wiem, chyba pani Hoples już mówiła. -Przewróciłam oczami i wróciłam do swojego zadania. Nigdy chyba nienawidziłam tak kogoś. Tym bardziej, że tą osobę znam 10 minut.
Louis nadal siedział zawstydzony. Może obecnością dziewczyny. Pewnie się spodziewał, że pani Hoples posadzi go z jakimś chłopakiem. Zauważyłam, że jego policzki są delikatnie czerwone. Chyba wiedział, że na niego patrzę.
-Roksano, idź rozwiązać to zadanie.- Moja wychowawczyni jest złośliwa. Nie lubiła mnie.Zawsze dawała mi najtrudniejsze działania.- Wstałam i nie chętnie podeszłam do tablicy. Długo tam stałam. Wszyscy wiedzą, że nie jestem najlepsza z matmy. W końcu Marcel zrobił je za mnie. Wróciłam do ławki. Na policzkach Louisa nie było już widać ani trochę zawstydzenia.
-To było akurat łatwe działanie.- Louis coś szeptał cicho się śmiejąc.
-Nie odzywaj się do mnie.-Nie będzie mi jakiś nowy mówił jakie było to zadanie.
-Nie lubisz mnie... szkoda.
-Znam cię już wystarczająco, żeby cię nie lubić.- Niech lepiej uważa, bo w każdej chwili mogę mu coś zrobić.
-Właściwie to chyba znasz tylko moje imię...- Mówił cicho.- Teraz mnie zamurowało.
Wstałam z krzesła.
-Wiem jak masz na imię, ile masz lat i wiem, że jesteś takim idiotą, że na pewno cię nie polubię!- Złapałam książkę, chciała go ją uderzyć, ale się wstrzymałam. Czułam na sobie wzrok całej klasy i nauczycielki.
-Roksano! Wyjdź z klasy!- Odłożyłam książkę, poczułam się bezbronna. Wzięłam swoją torbę. Ze strony Louisa usłyszałam tylko ciche "przepraszam". Spojrzałam jeszcze na Ole, która miała otwartą buzie, ze zdziwienia. Nigdy nie widziała mnie w takim wydaniu. Narobiłam jej wstydu, teraz będą ją zapewne obgadywać, jak plotkary z naszej klasy.
Wyszłam z sali, trzaskając drzwiami.
---
Uuu... Grubo :>
Wspaniały rozdział : **
OdpowiedzUsuńCzekam na następny : **
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńwspaniały. czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz
OdpowiedzUsuńczekam na nastepny i zycze weny